Petr Rímský

Mój starszy brat bardzo mnie obraził

 
Albo: jak doszedłem do muzyki

Ahoj ludzie.

Zdecydowana większość rozmów, które ktoś chce z wami odbyć, a już z pewnością wywiady w szanowanych i profesjonalnych mediach, zaczynają się od tego samego, oklepanego i zadawanego już po tysiąc razy – tu wkrada mi się wręcz słowo: „głupiego” – pytania: „Jak pan zaczynał?” Nie wiem, ile razy miałem już na języku odpowiedź w stylu „Chciałem zacząć od końca, ale mi nie wyszło…”, albo „Chciałem w jakiś sposób poderwać dziewczyny…”, czy też „Abym mógł się popisać przed chłopakami, bo poza tym nie miałem czym”. Odpowiedzi podobnie oryginalnych jak te mógłbym przytoczyć więcej. Lecz zwykle na koniec wybraniałem się podobnie przyziemną czy głupią odpowiedzią, jakim było same pytanie. Później z kolei nauczyłem się techniki „Zapytaj, o co chcesz, a ja i tak odpowiem tym, co sam chcę powiedzieć”, która jest właściwie metodą polityków. „Ale na serio, Petrze! Jak właściwie zacząłeś?”

 DSC8809mWłaściwie to urodziłem się w teatrze. Nie dosłownie, chociaż biorąc pod uwagę usposobienie mojego ojca reżysera i fakt, że moja mama w młodości również grała w teatrze, to stwierdzenie nie jest dalekie od prawdy. Publicznie w teatrze zacząłem grać dość wcześnie. To prawda, pewnego razu na początku nauki w szkole (Martin na Słowacji), gdzie akurat mieszkaliśmy w związku z angażem ojca, chodziłem na lekcje gry na fortepianie. Wprawdzie nie mieliśmy go w domu, ale o piętro wyżej mieszkała nauczycielka ze szkoły muzycznej, dzięki czemu w ciągu trzech mięsięcy przerobiłem materiał realizowany w szkole w ciągu dwóch lat. W dalszej nauce przeszkodziła mi kolejna zmiana angażu taty i związana z tym przeprowadzka (Uherské Hradiště na Morawach). W tamtejszej szkole podstawowej udramatyzowałem "Złoty kołowrót", a potem rozdzielałem role pośród kolegów z klasy. Później, w Słowackim teatrze, grałem jedno z dzieci w sztuce "Strakonicki dudziarz". W tym czasie mój starszy brat, zamiast skupić się na studiach, grał rock and roll, ale w domu cały czas miał klasyczną gitarę. Niedługo potem wyprowadził się do Brna, aby faktycznie poświęcić się studiom aktorskim, a gitarę zabrał ze sobą. Ja natomiast widywałem czasami kilku chłopaków grających na gitarze w parku. Nie odważyłem się jednak podejść do nich bliżej. Jakiś czas należałem też do skautów, i kiedyś na obozie nauczyłem się od starszego kolegi, który pożyczył mi gitarę, kilku pierwszych akordów. A nawet zabrzdąkałem jakąś melodię.

Wróciłem do domu pełen entuzjazmu i próbowałem namówić mamę, by kupiła mi gitarę. Zatem mama kazała bratu zostawić gitarę u nas w domu, abym mógł na niej grać i ja. Faktycznie, niedługo potem brat przywiózł instrument, po którego rozpakowaniu stwierdziłem, że to wcale nie jest ten sam, który miał wcześniej. Niechcący narobiłem bratu kłopotów, i prawdopodobnie nigdy już nie wyjaśnił mamie, że tej starej gitary wcale nie przepił, ale sprzedał i kupił sobie lepszą. Mama bratu nie chciała wierzyć, a kiedy wyszła z pokoju, brat powiedział mi bardzo dramatycznym i pełnym złości głosem: „I tak nigdy się nie nauczysz na niej grać!” To była poważna obraza!!! A także niesamowita motywacja! „Jeszcze ci pokażę”, pomyślałem. Wdrapałem się na szafę, na której lubiłem siedzieć i zacząłem grać. Grałem, szukałem, latami odkrywałem to, co odkryte i dawno już zapomniałem, co brat mi wtedy powiedział. Chciałem udowodnić coś innym ludziom, później samemu sobie, a wreszcie z wiekiem doszedłem do wniosku, że tak właściwie to nie muszę nikomu niczego udowadniać. Dziś jestem jednym z najlepszych i nie wstydzę się do tego przyznać. Nie lubię fałszywej skromności, a stwierdzenie typu: „No tak, trochę tak sobie gram ...” uważam za hipokryzję. Gram bardzo dobrze, a od ponad trzydziestu lat mam nawet własną szkołę gry na gitarze. Ale to już inna historia. Tak zacząłem. I jeszcze coś: wciąż się uczę!

Ludzie, ahoj!
Petr

Tłumaczenie: Bogna Piter. Ilustracja: Lenka Pužmanová. Napisz do Piotra (Polski przez Bogną).

Więcej artykułów tutaj