Sedíme v kavárně každej u jinýho stolku Máš svoji společnost a já jsem u jiné přísedící Hrajeme si s pohledem a skrýváme to před pohledy jiných Neznáme se ani trochu, ale tolik bychom chtěli
A není, kdo by nás vzal za ruce A spojil nám dlaň s dlaní A řekl jděte a milujte se Aspoň dneska A tak tu sedíme dva cudní v kavárně Kolem nás básníci, malíři, umělci Světáci zkušení a vůbec věci znalí
Skládají ti poklony a ty je s díky odmítáš Po straně tě urážejí, hezky tak, abys to slyšela A ty slyšíš, ale neslyšíš a já vstanu abych se tě zastal Jenže ty mě pohledem posadíš zase zpátky
Odcházíme každý sám za sebe Jenže pod věšákem leží tvůj šátek Připravený k podání Za úsměv a dík
Tak teda pojď A já ti budu o lásce lhát Pošeptám ti klidně, že jsi má první i poslední A ty se budeš tvářit, že mi věříš
Tak teda pojď Řekneš mi třeba - třeba že už sis mě všimla dřív A neřekneš mi, že už jsi pár let vdaná A nebudem se zatěžovat svědomím
Tak teda pojď Urveme životu chvilinku pro sebe Upocené pomilování potmě a načerno Při víně z konzumu, z rádia za tři sta Jde vlna za vlnou
Zprávy Jazz Zprávy Noční koncert Zprávy Dechovka Zprávy Smyčcový orchestr Zprávy Disko Zprávy Heidy Zprávy Hurikán Zprávy A tak dál pořád dokola
A je tu ráno A v ústech pach mnoha cigaret Žaludek na víně, nervózní česání Máš vrásky kolem očí Ale já je nevidím
A ty si nevšímáš že už mám šediny A rachitickou páteř, aspoň tu že mám Bylo to hezký, tak ahoj Zas někdy snad
Sedíme v kavárně zase každej u jinýho stolku Máš svoji společnost a já jsem u jiné přísedící A nehrajem si s pohledem, protože jsi pro mě žádnej nenašla A šátek na věšáku nevisí, zřejmě jsi zapomněla
|
Siedzimy w kawiarni każde przy innym stoliku Masz swoje towarzystwo a ja siedzę przy innym stole Grę spojrzeń ukrywamy przed spojrzeniem innych Ani trochę się nie znamy, i tyle właśnie byśmy chcieli
Nie ma komu chwycić nas za ręce Aby złączyć nasze dłonie I rzec: idźcie i kochajcie się Przynajmniej dziś I tak tu siedzimy, dwa cuda w kawiarni Wokół nas poeci, malarze, artyści Światowi, doświadczeni i w ogóle znawcy
Składają ci pokłony, które z uśmiechem odrzucasz Za plecami ci wymyślają, zgrabnie tak, abyś słyszała A ty słyszysz, ale nie słyszysz, a ja wstanę, aby cię obronić Tylko że swym spojrzeniem posadzisz mnie z powrotem
Odchodzimy, każde w swoją stronę Lecz pod wieszakiem leży twoja chustka Jestem gotów ją podać Za wdzięczny uśmiech
A więc chodź Będę Ci kłamał o miłości Zaszepczę Ci lekko, żeś moja pierwsza i ostatnia A Ty będziesz udawać, że mi wierzysz
A więc chodź Powiesz mi na przykład, że dostrzegłaś mnie już wcześniej Lecz nie przyznasz, że od kilku lat masz męża I nie będziemy się obarczać sumieniem
A więc chodź Wyrwiemy od życia chwileczkę dla siebie Spocony stosunek w ciemności, skrycie i na czarno Przy marnym winie, a z taniego radia Płyną audycje
Fakty Jazz Fakty Nocny koncert Fakty Kapela Fakty Orkiestra smyczkowa Fakty Disco Fakty Heidy Fakty Hurikán Fakty I tak dalej, wciąż to samo
A tu jest ranek W ustach woń wielu papierosów Mdli nas od wina, nerwowe czesanie Masz zmarszczki wokół oczu Ale ja ich nie widzę
A ty nie zauważasz, że już siwieję I mam rachityczny kręgosłup, chociaż ten Było pięknie, do widzenia Może kiedyś, może
Siedzimy w kawiarni, a każde znów przy innym stoliku Masz swoje towarzystwo a ja siedzę przy innym stole Darujemy sobie grę spojrzeń, bo żadnego dla mnie nie znalazłaś Chustka na wieszaku nie wisi, widocznie jej zapomniałaś
|