Petr Rímský

Blues na černo / Blues na czarno


Próbka utworu

Český originál Tłumaczenie polskie

Sedíme v kavárně každej u jinýho stolku
Máš svoji společnost a já jsem u jiné přísedící
Hrajeme si s pohledem a skrýváme to před pohledy jiných
Neznáme se ani trochu, ale tolik bychom chtěli

A není, kdo by nás vzal za ruce
A spojil nám dlaň s dlaní
A řekl jděte a milujte se
Aspoň dneska
A tak tu sedíme dva cudní v kavárně
Kolem nás básníci, malíři, umělci
Světáci zkušení a vůbec věci znalí

Skládají ti poklony a ty je s díky odmítáš
Po straně tě urážejí, hezky tak, abys to slyšela
A ty slyšíš, ale neslyšíš a já vstanu abych se tě zastal
Jenže ty mě pohledem posadíš zase zpátky

Odcházíme každý sám za sebe
Jenže pod věšákem leží tvůj šátek
Připravený k podání
Za úsměv a dík

Tak teda pojď
A já ti budu o lásce lhát
Pošeptám ti klidně, že jsi má první i poslední
A ty se budeš tvářit, že mi věříš

Tak teda pojď
Řekneš mi třeba - třeba že už sis mě všimla dřív
A neřekneš mi, že už jsi pár let vdaná
A nebudem se zatěžovat svědomím

Tak teda pojď
Urveme životu chvilinku pro sebe
Upocené pomilování potmě a načerno
Při víně z konzumu, z rádia za tři sta
Jde vlna za vlnou

Zprávy
Jazz
Zprávy
Noční koncert
Zprávy
Dechovka
Zprávy
Smyčcový orchestr
Zprávy
Disko
Zprávy
Heidy
Zprávy
Hurikán
Zprávy
A tak dál pořád dokola

A je tu ráno
A v ústech pach mnoha cigaret
Žaludek na víně, nervózní česání
Máš vrásky kolem očí
Ale já je nevidím

A ty si nevšímáš že už mám šediny
A rachitickou páteř, aspoň tu že mám
Bylo to hezký, tak ahoj
Zas někdy snad

Sedíme v kavárně zase každej u jinýho stolku
Máš svoji společnost a já jsem u jiné přísedící
A nehrajem si s pohledem, protože jsi pro mě žádnej nenašla
A šátek na věšáku nevisí, zřejmě jsi zapomněla

Siedzimy w kawiarni każde przy innym stoliku
Masz swoje towarzystwo a ja siedzę przy innym stole
Grę spojrzeń ukrywamy przed spojrzeniem innych
Ani trochę się nie znamy, i tyle właśnie byśmy chcieli

Nie ma komu chwycić nas za ręce
Aby złączyć nasze dłonie
I rzec: idźcie i kochajcie się
Przynajmniej dziś
I tak tu siedzimy, dwa cuda w kawiarni
Wokół nas poeci, malarze, artyści
Światowi, doświadczeni i w ogóle znawcy

Składają ci pokłony, które z uśmiechem odrzucasz
Za plecami ci wymyślają, zgrabnie tak, abyś słyszała
A ty słyszysz, ale nie słyszysz, a ja wstanę, aby cię obronić
Tylko że swym spojrzeniem posadzisz mnie z powrotem

Odchodzimy, każde w swoją stronę
Lecz pod wieszakiem leży twoja chustka
Jestem gotów ją podać
Za wdzięczny uśmiech

A więc chodź
Będę Ci kłamał o miłości
Zaszepczę Ci lekko, żeś moja pierwsza i ostatnia
A Ty będziesz udawać, że mi wierzysz

A więc chodź
Powiesz mi na przykład, że dostrzegłaś mnie już wcześniej
Lecz nie przyznasz, że od kilku lat masz męża
I nie będziemy się obarczać sumieniem

A więc chodź
Wyrwiemy od życia chwileczkę dla siebie
Spocony stosunek w ciemności, skrycie i na czarno
Przy marnym winie, a z taniego radia
Płyną audycje

Fakty
Jazz
Fakty
Nocny koncert
Fakty
Kapela
Fakty
Orkiestra smyczkowa
Fakty
Disco
Fakty
Heidy
Fakty
Hurikán
Fakty
I tak dalej, wciąż to samo

A tu jest ranek
W ustach woń wielu papierosów
Mdli nas od wina, nerwowe czesanie
Masz zmarszczki wokół oczu
Ale ja ich nie widzę

A ty nie zauważasz, że już siwieję
I mam rachityczny kręgosłup, chociaż ten
Było pięknie, do widzenia
Może kiedyś, może

Siedzimy w kawiarni, a każde znów przy innym stoliku
Masz swoje towarzystwo a ja siedzę przy innym stole
Darujemy sobie grę spojrzeń, bo żadnego dla mnie nie znalazłaś
Chustka na wieszaku nie wisi, widocznie jej zapomniałaś